Dotyk Nieba

2014-03-06 07:56:56

Szczęść Boże !
Mam prośbę w związku z rozpoczęciem Wielkiego Postu. Czy Ojcowie mogliby zamieścić ten tekst ? Bez odpowiedzi i bez możliwości komentowania go przez innych ludzi. Po prostu sam tekst. Oto tekst (jest to moje świadectwo):
Dotyk Nieba
Od dzieciństwa zmagam się z uciążliwymi przewlekłymi schorzeniami, które z upływem lat coraz bardziej się nasilały aż w końcu poważnie ograniczyły moje codzienne funkcjonowanie. Jak sięgam pamięcią, zawsze bałem się jakichkolwiek zabiegów i operacji chirurgicznych, które w przyszłości mogły mnie czekać, tak jak każdego człowieka. Opowieści moich niektórych kolegów o pobycie w szpitalu z powodu zapalenia wyrostka robaczkowego wywoływały u mnie lęk. Od razu było mi słabo, moje serce szybciej biło, a zimny pot oblewał mnie całego. Zwykle potrzebowałem około godziny, aby uspokoić emocje.
Będąc już dorosłym człowiekiem, dnia 4 października 2011 roku, około godziny 22, chwycił mnie gwałtownie dość ostry ból w środkowej części podbrzusza. Po godzinie bardziej się nasilił i uniemożliwił mi przespanie nocy z 4 na 5 października. Rankiem zastanawiałem się, czy udać się do lekarza rodzinnego. Około południa zdecydowałem, że w razie nie ustąpienia bólu zwrócę się o pomoc lekarską w dniu następnym. Dnia 5 października ból nie ustąpił i około godziny 19 poszedłem do lekarza dyżurującego w pogotowiu ratunkowym, który rozpoznał zapalenie pęcherza moczowego i wypisał receptę na Furagin. W pobliskiej aptece zrealizowałem tę receptę i rozpocząłem zażywanie Furaginu. W nocy znowu nie mogłem zasnąć z powodu bólu. Dnia następnego, to jest 6 października, około godziny 17, mój ojciec zawiózł mnie samochodem do lekarza rodzinnego, który natychmiast skierował mnie do szpitala. Na krótko powróciłem do mojego domu, aby przygotować się do pobytu w szpitalu. Około godziny 21 zgłosiłem się do szpitala. W izbie przyjęć, po przeprowadzeniu badań, lekarz chirurg stwierdził zapalenie wyrostka robaczkowego i zapytał, czy wyrażam zgodę na natychmiastową operację chirurgiczną. Przyznam się, że przyjąłem postawę obronną wobec zamiaru lekarza i próbowałem uniknąć operacji. W końcu, pod wpływem argumentów lekarza, wyraziłem zgodę na takie leczenie. Szybko przygotowano mnie do operacji. W trakcie tych przygotowań odmówiłem modlitwę: "Pod Twoją Obronę". Na blok operacyjny udałem się pieszo w towarzystwie pielęgniarki. Tam kazano mi zdjąć dolną część piżamy, komentując żartobliwie że w piżamie nie będę operowany oraz kazano położyć się na stole operacyjnym. Jedna z pań, prawdopodobnie lekarz anestezjolog, zadała mi pytanie, dlaczego tak późno zgłosiłem się do szpitala. Odpowiedziałem jej, że dopiero od godziny 18 posiadam skierowanie do szpitala, a wcześniej byłem leczony na zapalenie pęcherza moczowego. Po chwili usłyszałem: " dwa miligramy w ramię" i w lewe ramię dostałem zastrzyk. Do mojego nosa przystawiono maskę, ale nie dociśnięto do twarzy i mogłem jeszcze swobodnie mówić. Zapytałem więc, czy mam powiedzieć, jakie przyjmuję leki. Anestezjolog odrzekł, abym zaczął je wymieniać. I zacząłem, czując że zasypiam.
Po zabiegu operacyjnym czułem pukanie po twarzy i słyszałem słowa: "niech się pan obudzi, jest pan po zabiegu". Już wtedy byłem w znacznym stopniu świadomy. Następnie, leżąc na wznak (na plecach), zwymiotowałem narkozę i czułem jak wydalona przez mój organizm odsysana jest jakimś wężykiem. Usłyszałem także kolejne słowa: "żeby się nie zakrztusił wymiocinami", "przed zabiegiem zjadł cztery kromki chleba na kolację". Leżąc na wznak, po lewej stronie widziałem ścianę sali operacyjnej, wyłożoną płytkami oraz część oświetlenia operacyjnego. Po prawej stronie widziałem dziwną jasność (połyskującą, mieniącą, inną - trudną do opisania), która mnie nie oślepiała, co wydawało mi się również dziwne. Takiej jasności nigdy wcześniej nie widziałem i do dziś nie mogę znaleźć jakiegoś odpowiednika tej jasności. Zaciekawiony tą jasnością gwałtownie podniosłem połowę ciała - do pasa, będąc w dalszym ciągu na stole operacyjnym. I wtedy ujrzałem pełnię tej jasności - Matkę Boską, która do mnie się uśmiechała. Przez ten uśmiech przekazywała mi spokój, radość, szczęście, wielką siłę - rzeczy, które autentycznie czułem, bardzo czułem i które też były dziwne, bo nigdy wcześniej ich nie odczuwałem. Co więcej, nie czułem najmniejszego bólu z powodu tego zabiegu - wtedy i przez kolejne dni i tygodnie (nigdy !). Inni pacjenci, którzy leżeli obok mnie lub w innych salach i też byli po zabiegu usunięcia wyrostka, pomimo otrzymywania środków przeciwbólowych odczuwali umiarkowany ból, ja zaś żadnego - nawet wtedy, gdy podczas pierwszego obchodu lekarskiego ordynator oddziału nagniatał mój brzuch wokół rany. W czasie dalszego pobytu w szpitalu z wielką radością poddawałem się leczeniu. Po 10 godzinach od operacji zacząłem samodzielnie chodzić, tzn. spacerować na korytarzu w szpitalu. Rana szybko i pięknie się goiła. Po 5 dniach zostałem wypisany ze szpitala. Uczucie dziwnego (jakby trzymającego mnie) szczęścia towarzyszyło mi jeszcze przez 2 tygodnie. Przez okres odczuwania tego szczęścia całkowicie ustąpiły wszystkie przewlekłe schorzenia, jakie bez przerwy dokuczały mi od dzieciństwa (astma oskrzelowa, poważne problemy z sercem i tarczycą). Potem wszystkie schorzenia jednocześnie się odezwały, znikło dziwne uczucie szczęścia, powróciła dobrze znana mi dawna rzeczywistość.
Matka Przenajświętsza była w bieli (przez prawie 40 lat życia na ziemi nigdzie nie widziałem takiej bieli), to znaczy w białej sukni, delikatnie pofalowanej, trochę jak firanki w oknach. Była czymś przepasana. Od pasa suknia ta lekko się rozszerzała, a od kolan stopniowo zanikała (rozpływała się, jakby falując na delikatnym wietrze), przez co nie były widoczne stopy Matki Boskiej. Miałem wrażenie, że nie dotyka posadzki w sali operacyjnej, że unosi się nad nią. Jej suknię okrywał płaszcz, również biały (choć wydaje mi się, że właściwszym określeniem będzie stwierdzenie, że płaszcz był również w bieli). Głowę okrywała chusta, także w bieli, z błękitnym pasem na krawędzi (przy głowie Maryi). Na pasie jaśniały (strzelistymi promieniami) gwiazdy. Gwiazdy te miały jakąś głębię, jakieś głębokie wnętrze, z którego wydostawało się to przedziwne światło. Wydawało mi się, że światło to pochłonie dosłownie wszystko. Postać Matki Boskiej była drobna, włosy ciemne (widoczne trochę przy twarzy). Pamiętam, że w chwili gdy podniosłem połowę ciała na stole operacyjnym, krzyknąłem: "Matka Boska !" i od razu dodałem: "łaska Boska". Od pierwszej chwili ,gdy ujrzałem Maryję, nie opuszczała mnie pewność (rzecz również dziwna, bo z reguły ciężko mnie do czegokolwiek przekonać), że to Ona !
Od października 2011 roku szukam tej Maryi. W internecie przejrzałem tysiące obrazków i wizerunków Maryi. I nic ! Takiej samej nie ma !
Spełniamy prośbę. Dobrego dnia,

Michał Karnawalski SJ, webmaster