uwagi : pytania / uwagi : komentarze
Na naszym forum mamy
4966 pytania
z udzielonymi odpowiedziami.
Ostatnio komentowane pytania
- Mam dziwne i dręczące głosy, co robić?
- Czy odmawianie nowenny pompejańskiej ma sens?
- Obce cywilizacje w biblii
- List o.Wiśniewskiego ws Kościoła
- wstrzemięźliwość poza granicą kraju i ...
- Wróżby andrzejkowe
- Czy składać przysięgę?
Najczęściej komentowane pytania
- Dlaczego niektórzy księża podczas posługi w Kościele są nieprzyjemni, a czasem wręcz obcesowi?
- Nierozerwalność małżeństwa?
- Masturbacja
Najdłuższe wątki
Autorzy
niewola prawa
2015-07-17 20:46:05
W jaki sposób w starym testamencie lud Boży był w niewoli prawa? A w jaki sposób my teraz w nowym testamencie jesteśmy przez Pana Jezusa uwolnieni od niewoli prawa? Czy to znaczy że mamy nie przestrzegać prawa? Na przykład nie notować sobie na kalendarzu (bo zawodna pamięć) wszystkich niedziel i wszystkich świąt nakazanych z 365 dni, aby o nich pamiętać i obowiązkowo być w tych dniach w kościele na mszy? Mamy nie notować tego na kalendarzu w kółeczko? Mamy nie starać się nie iść na zakupy do sklepu w niedzielę? Nie musimy tego wszystkiego przestrzegać, bo jesteśmy uwolnieni od niewoli prawa tego?
Nie wiem czy mam te wszystkie święta notować w kółko na kalendarzu, bo mam zawodną pamięć i nie mogę też zrozumieć tego słowa „uwolnieni od niewoli prawa”. Czy ta wolność polega na tym, że mam właśnie nie notować tego na kalendarzu i mogę (mam pozwolenie od Boga) przez zawodność pamięci, zapomnieć o tym święcie, niedzieli i w tym wolność jest albo wolność w tym, że jak jestem chory to mogę nie iść na mszę?
Czy wolnością od niewoli prawa, będzie właśnie nie notowanie wszystkich tych czynności na kalendarzu (aby pamiętać to co trzeba robić - bo zakazów nie trzeba notować, bo je się złamie albo nie i nie ma terminu), ale czy tych nakazów nie notować, i właśnie wolność jest w zapominaniu, niemożności z powodu choroby, bycia wolnym (może nieodpowiedzialnym?). Niby niedziela to rutyna (ale może ją też notować?), ale inne rzeczy się zapomina - tak jak święta nakazane (poleganie że Bóg w nadprzyrodzony sposób szepnie do ucha i przypomni?), niektórzy mają "inne sprawy na głowie" - bujanie w obłokach, kontemplacja, praca. Może należy zapomnieć, bo jak nie zapomnieć jeśli nie będzie zanotowane? Może w tym wolność? Czy jak będzie się wszystko notować, te wszystkie nakazy, aby o nich pamiętać to będzie to niewola prawa? Skrupulatność?
Dziękuję za odpowiedź
Nie wiem czy mam te wszystkie święta notować w kółko na kalendarzu, bo mam zawodną pamięć i nie mogę też zrozumieć tego słowa „uwolnieni od niewoli prawa”. Czy ta wolność polega na tym, że mam właśnie nie notować tego na kalendarzu i mogę (mam pozwolenie od Boga) przez zawodność pamięci, zapomnieć o tym święcie, niedzieli i w tym wolność jest albo wolność w tym, że jak jestem chory to mogę nie iść na mszę?
Czy wolnością od niewoli prawa, będzie właśnie nie notowanie wszystkich tych czynności na kalendarzu (aby pamiętać to co trzeba robić - bo zakazów nie trzeba notować, bo je się złamie albo nie i nie ma terminu), ale czy tych nakazów nie notować, i właśnie wolność jest w zapominaniu, niemożności z powodu choroby, bycia wolnym (może nieodpowiedzialnym?). Niby niedziela to rutyna (ale może ją też notować?), ale inne rzeczy się zapomina - tak jak święta nakazane (poleganie że Bóg w nadprzyrodzony sposób szepnie do ucha i przypomni?), niektórzy mają "inne sprawy na głowie" - bujanie w obłokach, kontemplacja, praca. Może należy zapomnieć, bo jak nie zapomnieć jeśli nie będzie zanotowane? Może w tym wolność? Czy jak będzie się wszystko notować, te wszystkie nakazy, aby o nich pamiętać to będzie to niewola prawa? Skrupulatność?
Dziękuję za odpowiedź
Witam, przede wszystkim wolność od prawa to wolność od przepisów prawa praktykowanych w momencie pisana tekstów biblijnych. Głównie chodzi o teksty św. Pawła, ale też i o ewangelie. Jednym z centralnych przepisów prawa jest przestrzeganie szabatu, stąd w tekście np. Łukasza 14 i w tekstach analogicznych traktuje się kwestię uzdrawiania w szabat.
zobacz komentarze [4]
W praktyce uwolnienie wspólnoty chrześcijan od prawa prowadziło do ustanowienia nowego prawa, stąd też pojawiają się, również na tym forum, ludzie cytujący kanony Katechizmu czy Kodeksu Prawa Kanonicznego, bez jakiegokolwiek dystansu, traktując je jako ostateczny punkt odniesienia. A tymczasem to relacja z Jezusem zarówno w Nowym Testamencie, jak i w Teologii jest ostatecznym punktem odniesienia.
Co z tego wynika? Według prawa kościelnego mamy obowiązek iść w niedzielę do kościoła. W myśleniu relacyjnym jednak pójście do kościoła nie jest szkolnym obowiązkiem, ale budowaniem relacji z Jezusem! Jeśli ktoś nie chce inwestować w tę relację, to nie widzę konieczności chodzenia do kościoła w niedzielę. Jaki sens ma jednak rezygnowanie z Miłości?!
2015-07-19 23:35:27
dla żydów (a i dziś dla wielu , np muzułmanów) zbawienie będzie "nagrodą" za dobre uczynki, a piekło (jakkolwiek to rozumiec, bo to inne pojęcia tak u zydów jak i w swiecie islamu) - pieklo wiec bedzie "karą" za złe uczynki. U katolików (ja jestem katolikiem, ale zauwazam te to u siebie czesto) także panuje takie przekonanie. Owszem, uczynki mają znaczenie, ale tylko jako odzwierciedlenie wiary w Jezusa, jego ofiarę i zmartwychwstanie, są tylko owocem naszej nieudolnej miłosci w drodze za Panem. Pięknie ujął to jeden z protestanckich kaznodziejów w dyskusji z pewnym muzułmaninem. Otóz wyobraź sobie, ze prawo to lustro, w którym odbija się Twoja dusza. Lustro pozwala zobaczyć ci swoją ohydę lub piękno, ale lustro nigdy samo w sobie nie da Ci zbawienia. Nie otworzy Ci bram nieba. Lustro to obraz, lustro to odbicie tego jak kroczymy za Jezusem w naszej miłosci do Niego i ludzi. Drogowskaz. Mozna wyrzucić to lustro, stłuc, mowic ze jest się chrzescijaninem, a na koncu drogi "się zobaczy". Ale czy na pewno tego chcemy? Ale cokolwiek nie zrobisz, czegokolwiek nie dokonasz, to wszystko to NIC nie znaczy, bo zbawienie daje Ci tylko Jezus i jego ciało i krew. Myslę ze w naszej drodze do dojrzałosci, po jakims czasie zaczynamy przestawać zadawać pytanie "czy muszę isc do kościoła". To nie więzienie. Nic nie musisz. Ale po jakims czasie zaczynasz chcieć, po prostu. bardziej lub mniej. Ja jestem leniem, miliard razy mi sie nie chce. Do spowiedzi tez mi się nie chce. Wielu rzeczy mi się bardzo czesto nie chce. Ale cóż, mysle ze warto powalczyc;]- pasikonik -
2015-07-20 19:57:28
Ja też widzę że jestem leniem pasikoniku. Wielu rzeczy mi się bardzo nie chce. Do kościoła (no właśnie) widzę, że chodzę po części dlatego że jest taki nakaz (a nie chcę grzeszyć), ale też po części dlatego, że szukam w spowiedzi i Eucharystii ratunku, i w Liturgii Słowa, itd. Ale no właśnie te nakazy. Bo zakazy można tylko złamać i jest grzech czynu złego. A nakazy, nakazu można nie spełnić, nie wypełnić go, i wtedy jest zaniedbanie, przez lenistwo i też grzech. Wydaje mi się, że najbardziej nie wypełniam nakazów, zakazy umiem bardziej zachować. Ale tak jak piszesz nie o to chodzi by się chełpić, czy szukać w tym usprawiedliwienia. Nie o to by skrupulatnie odhaczać sobie, że "to robię", "tego nie".To czego nie potrafię pojąć, to tego zdania, tych słów, ich sensu. Słów: "niewola Prawa".
"Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa." - Galatów 5:18.
Choć powoli coś mi świta, że sedno tej niewoli polega na "szukaniu usprawiedliwienia w uczynkach prawa" - taka niewola w tym sensie, że to czy będę zbawiony czy nie zależy od tego czy idealnie spełnię całe prawo. Tak zdaje się uczeni w Prawie chcieli i myśleli, że na tym to polega. A jest to niewola dlatego, że jest to dla człowieka niemożliwe do wypełnienia.
Z tego co wiem, to Pan Jezus wypełnił całe prawo, ale Pan Jezus miał jakieś takie ludzkie zdroworozsądkowe podejście do tego prawa, takie odnoszę wrażenie. Nie takie skrupulatne, ale tak z miłością i bez perfekcji dla samej perfekcji je wypełniał, lecz miłością i dzięki Duchowi Świętemu. Trudno mi to nazwać słowami. Może tak każdy mógłby wypełnić Prawo z ludzi Starego Testamentu i z ludzi Nowego testamentu i ci uczeni w Prawie by je wypełnili, gdyby mieli miłość i pokorę i Ducha Świętego, bo przecież w synagodze jeden z nich się chełpił że jest taki dobry, a już to była pycha, czyli łamanie prawa (cudzy Bóg), a prawo mówi też że należy się nawracać z grzechu i że jest ofiara za grzech i że mamy wyznawać grzech. Więc miłość i pokora daje wypełnienie prawa, ale nie ma tej niewoli.
Słyszałem też, że z tym prawem jest tak, że owszem w Starym Testamencie było tych wszystkich nakazów 613, ale podobno gdyby zastosować taki skrupulatny wykaz i wyliczenie (jak to zrobili żydzi), gdyby to zastosować tak jak oni do nowego testamentu to w Nowym Testamencie jest podobno 1050 zakazów i nakazów. Tylko po co tak szczegółowo na to patrzeć? Pewnie po to, bo pewnie szuka się w tym usprawiedliwienia i popada się w niewolę wtedy. Tak jak ksiądz Michał Karnawalski SJ napisał, że zaczyna się cytować Katechizm czy Kodeks. A może wystarczy miłość Boga i bliźniego i 10 przykazań. Może w tym wolność.
"Relacja z Jezusem zarówno w Nowym Testamencie, jak i w Teologii jest ostatecznym punktem odniesienia."
Wszystko się jakby sprowadza do tego, że nie chcemy grzeszyć, a aby nie grzeszyć, trzeba wypełniać Prawo. Jest ono (to Prawo) również w Nowym Testamencie. Myślę, że w ST można było i byli tacy w Starym Testamencie jak i są tacy w Nowym, którzy i w Starym wypełniali Prawo i w Nowym wypełniają, a wypełnieniem prawa jest miłość. I tak oni wypełniali w Starym i wypełniają w nowym. Chyba tą niewolą jest tylko szukanie w wypełnianiu usprawiedliwienia. A prawo w ST jest skomplikowane i trudne gdy nie ma się miłości i Prawo w NT (to samo) jest też trudne, bez miłości.
Nie ma obrzezania, nie ma ofiar krwawych, ale jest ofiara Czysta Chrystusa i jest obrzezanie serca. Trochę się pozmieniało.
- Michał -
2015-07-21 15:02:25
Mysle, ze za bardzo "rozkminiasz" ;) wiesz, Jezus umarł za nas i zmartwychwstał, jesli w to wierzysz i idziesz za nim, choćby ułomnie, nie bedziesz zawiedziony. Ja w to wierzę, ze tak bedzie. A reszta? Reszta jest intelektualną rozrywką. Wiesz, ja czym wiecej mysle, tym głupszy jestem. Zresztą - te "klocuszki" się układają z czasem, jednego dnia nie rozumiemy nic, innego juz wiecej, potem znowu nic, a potem znowu wiecej. I sądze tez, ze moje napinanie się, pragnienie bycia idealnym, zadowolenia pana Boga - to forma pychy. Trzeba tego unikać, perfekcjonizmów, napinania się, udowadniania na 100 %. Faryzeusze chcieli 100 % dowodów, starali się złapać za słowo itd. Ja daje sobie czas, teraz moge nic nie rozumiem, jutro zrozumiem albo i nie. nie musze wiedziec wszystkiego, ufam Bogu na tyle ile potrafię. A w dyskusje z roznymi domorosłymi teologami typu "baptysci są lepsi od katolików, a katolicy sa lepsi od protestantów" po prostu nie wchodze ;) Pokój z Toba, pozdrawiam.- pasikonik -
2015-08-08 18:08:33
Niespełna 56 proc. Polaków ma niezachwianą wiarę w istnienie Boga. Chwile zwątpienia w tym względzie miewa 27 proc., a 5 proc. przyznaje, że tylko czasami wydaje im się, iż wierzy w Boga.z sondażu CBOS.
- Ank -